Gzin różnił się od sąsiednich wsi tym, że w wyniku parcelacji folwarku została w 1928 roku zaludniony rolnikami z całej Polski, a zwłaszcza z lubelskiego, kieleckiego i krakowskiego. Wieś była w stu procentach zamieszkała przez Polaków, w przeciwieństwie do rolników okolicznych wsi, w których Niemcy stanowili znaczącą część ludności (Borki, Bruki, Czarże, Dębowiec, Kokocko). W okresie międzywojennym stosunki sąsiedzkie z rolnikami narodowości niemieckiej układały się na ogół poprawnie, za wyjątkiem tych Niemców, którzy stanowili bojówki V kolumny hitlerowskiej. W roku 1939, po napaści hitlerowskich Niemiec na Polskę stosunki zmieniły się diametralnie. Sołtys wsi Gzin Jan Pachota tak wspominał te czasy: “W 1939 roku otrzymałem zadanie zorganizowania samoobrony Gzina. We wsi istniała organizacja Strzelec, która posiadała 45 karabinów. Dowódcą Strzelca był Stefan Palmowski. Przeprowadzali ćwiczenia obronne wobec zagrożenia ze strony bojówek niemieckich. Niemcy zbierali się potajemnie na Brukach. Polacy wskazywali polskiej policji zbiórki paramilitarne i śledzili gdzie przeprowadzają ćwiczenia wojskowe. Przedwojenne władze nie reagowały na nielegalne zbiórki”. We wrześniu 1939 r. – wspominał Jan Pachota – wywiesiłem plakaty na wsi, żeby ludzie nie uciekali lecz zostali na miejscu po napaści. Nie usłuchał tego rolnik Gzina Biliński. W czasie ucieczki został pod Toruniem zamordowany przez hitlerowców. Po zajęciu Polski we wsi pokazywali się Niemcy coraz częściej. Jednego dnia zjawił się w Gzinie niemiecki wójt Erwin Harthung, sekretarz Seidel i inni z Czarża. Dali mi 5 minut czasu na ścięcie krzyża na wzgórzu w środku wsi przy drodze. W tak krótkim czasie nie mogłem tego wykonać i za to mnie wykrzyczeli i naubliżali. Jeden Niemiec wdrapał się na krzyż, zerwał wizerunek i podeptał. Zmusili mnie do ścięcia krzyża i zawiezienia do rolnika Pawłowskiego. Potem kazali zgłosić się po południu na posterunek policji do Czarża. Za namową mieszkańca wsi Suwały nie udałem się do Czarża w tym dniu, bo już bym nie wrócił. Coraz częściej zjawiali się uzbrojeni Niemcy, przeprowadzali rewizje, zabierali to wszystko, co im się podobało. Zabiera nowozy, maszyny, rowery, zwierzęta. W co drugim domu zbili gospodarza lub innych członków rodziny. Pod koniec października 1939 prawdopodobnie 28 dnia miesiącac ała wieś została obstawiona. Niemcy zorganizowali wielką obławę. Obstawili całą wieś gęstym szpalerem cywilów z karabinami. Wywlekli z domów następujących mieszkańców, których nazwiska udało się ustalić: 1. Jan Pachota 2. Jan Kilian 3. Władysław Rudnicki 4. Michał Zacharek 5. Jan Zacharek 6. Jan Kowalski 7. Franciszek Kowalski 8. Józef Grzędzikowski 9. Ludwik Szabłowski 10. Maksymilian Kosobucki 11. Antoni Ciechacki i jeszcze kilku innych, których już nie pamiętam. Wszystkich zebrano w Gzinie koło kapliczki na skrzyżowaniu koło szkoły. Jednych skrępowano drutem, potem musieli leżeć tak twarzą do ziemi. Inni z założonymi na karku rękami czekali na swoją kolejkę. Tak trzymano kilka godzin, aż skończyła się łapanka. Potem przeprowadzono pierwszą selekcję. Najpierw zwolniono JanaKowalskiego i Gręźlikowskiego, później Szabłowskiego i innych. Widziałem jak bili i moczyli na przemian dwukrotnie Władysława Rudnickiego. Potem wywieziono aresztowanych do Dąbrowy. W czasie drogi w lesie uciekł Franciszek Kowalski, do którego strzelano, ale nie celnie. Z wywiezionych już nikt nie wrócił, zostali rozstrzelani w Dąbrowie Chełmińskiej. We wsi co kilka dni zjawiali się Niemcy i rozprawiali się z pozostałymi gospodarzami. Poszukiwali broni i podejrzanych, których nie udało się w czasie obławy ująć. Zabrano starego gospodarza Szulca do więzienia do Chełmna, a potem do Torunia, gdzie trzymano go półtora roku. Franciszka Pawłowskiego zabrano do Torunia, a potem do obozu w Oranienburgu. Zorganizowano później jeszcze kilka wywozów mieszkańców do obozów. Przed 1 października 1940 r. w nocy Niemcy ponownie przeprowadzili obławę na mieszkańców Gzina. Tym razem aresztowano całe rodziny celem wywózki do Generalnej Guberni. W ten sposób wywieziono 14 całych rodzin. Dostali tylko kilka minut na przygotowanie się do wywózki. Oto rodziny deportowane: 1. Pachota 2. Rudnicki 3. Bereza 4. Kuśmierek 5. Moś 6. Rybka 7. Palmowski 8. Grzędzikowski 9. Blamowski 10. Wąsiecki 11. Niejadli 12. Długołęski 13. Kowalska Najpierw wywieziono wszystkich do Unisławia, gdzie trzymano ich przez tydzień w magazynie zbożowym. Następnie załadowano ich wszystkich do wagonów towarowych i wywieziono w góry do stacji Limanowa. Trafili tam do bardzo biednych mieszkańców gór. Część z nich przeniosła się z Limanowej w inne, bardziej przyjazne strony. Do obozu w Potulicach wywieziono następujące rodziny: 1. Biliński 2. Kilichowski 3. Chmielewicz 4. Torkowski 5. Szabłowski Do Oświęcimia wywieziono rolnika Oręczaka. W Gzinie utworzono dwa duże gospodarstwa, które przejęli Niemcy z Czarża (Siblitzi Meyer). Osadzono ponadto sprowadzonych z Bezarabii Niemców. Pozostałą ludność skierowano do pracy u niemieckich rolników, przy okazji rekwirując im gospodarstwa. Polacy mieli tylko jedno: pracować na rzecz Niemców za marne jedzenie. Autor: Jerzy Świetlik |