Strajk szkolny w Wudzynie Zachowały się wspomnienia udziału w strajku szkolnym młodzieży z Wudzyna. Swoje wspomnienia z tego okresu opisała i przekazała Joanna Świetlik, córka Feliksa Świetlika (1857 - 1915) i jego żony Leokadii z domu Szalla. Byli oni gospodarzami przy drodze z Wudzyna do Serocka. Oto wspomnienia Joanny Świetlik z owego strajku: Udział w strajku szkolnym brałam w Wudzynie, powiat bydgoski. Strajk szkolny rozpoczął się po wakacjach jesiennych w 1906 roku i skończył się w lipcu 1907 r. przed rozpoczęciem wakacji żniwnych. W szkole było około 70 dzieci. Po wakacjach przywitaliśmy nauczyciela polskim pozdrowieniem. Nauczyciel przystanął i powiedział: Noch ein mal - tzn. jeszcze raz. Powtórzyliśmy to znowu w języku polskim. Tak było trzy razy. Wtedy padły słowa: Maul halte – tzn. pysk trzymać. Za pruskich czasów naukę zapoczynaliśmy modlitwą. Rozpoczęliśmy modlitwę w języku polskim. Nauczyciel powtórzy te same słowa przedtem wypowiedziane po niemiecku. Do modlitwy stanęło 3 uczniów – syn nauczyciela, chłopiec umysłowo opóźniony i syn sołtysa ewangelik, który musiał dla uznania powagi modlitwy też stanąć. Po kilku zdaniach modlitwa utknęła, bo oni jej nie umieli. Rozpoczęła się lekcja religii. Na pytania nauczyciela nie odpowiadaliśmy. Tak samo milczeliśmy na innych lekcjach. Tak samo było przez kilka dni. Gdy przyjechał inspektor szkolny była ta sama historia. Po jego wyjeździe zaistniało następujące zarządzenie: Dzieci, które biorą udział w strajku szkolnym muszą przychodzić po lekcjach od 15.00 do 17.00 na tak zwany aresat. Dawano nam różne prace piśmienne do wykonania. Gdy to nie pomogło – nie załamało nas – milczeliśmy, zadawano nam na pamięć nieraz nawet 1 i pół stronicy. Dzieci, które miały dobrą pamięć solidnie musiały w domu popracować. Gorzej było z dziećmi mniej zdolnymi. Kto na następny dzień nie potrafił wyrecytować wiersza, otrzymał karę cielesną. Pewnego razu i mnie to spotkało i dziś mam znak na palcu po tej chłoście. Wciąż mam przed oczyma obraz twarzy “obwinionych”, gdy uczniowie musieli ręce wyciągać po chłostę. Często wśród płaczu, krzyku, hałasu otrzymywały podwójną i potrójną chłostę. Ile dzieci było pokaleczonych? Nigdy nie zapomnę tych strasznych przeżyć, które mi się wryły głęboko w serce i pozostaną do końca życia”. Zachowało się świadectwo szkolne Joanny Świetlik z ukończenia szkoły wystawione 19 marca 1910 roku, a więc trzy lata po znamiennym strajku. Na świadectwie jest 13 ocen dobrych i jedna dostateczna ze śpiewu. Pod ocenami figuruje wilczy pruski zapis, który miał uniemożliwić jej dalszą naukę. Oto treść zapisu: “Brała udział w strajku szkolnym od 22 X 1906 do 31 VI 1907”. Świadectwo podpisał nauczyciel Jezierski i Haskowski (podpis częściowo odczytany) oraz inspektor szkolny (podpis nieczytelny). Skala ocen określała stopnie: 1 = gut czyli dobry, 2 = zimlich gut (dość dobry), 3 = genigent (dostateczny), 4 = mangelhaft (mierny), 5 = ungenügend (niedostateczny). Stopień dobry był w skali wówczas stosowanej najwyższy. Można więc powiedzieć, że Joanna Świetlik osiągnęła najwyższe oceny, jakie można było uzyskać. Dalsze losy prześladowanej Joanny Ukończyła, ze względu na bardzo dobre stopnie gimnazjum w Gnieźnie. W roku 1919 ukończyła 9-cio miesięczny kurs nauczycielski. Od 1920 r. pracowała jako nauczycielka w Mąkowarsku, a od 1923 w Wudzynie. W 1970 r. obchodziła w swojej szkole 50 rocznicę pracy nauczycielskiej. W czasie wojny brała udział w tajnym nauczaniu w Bydgoszczy. Odznaczona wieloma wyróżnieniami, m.in. Medalem Komisji Edukacji Narodowej i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Zmarła w Bydgoszczy w 1988 roku. W prasie pisano o niej, jako o wychowawcy trzech pokoleń. Autor: Jerzy Świetlik Świadectwo Joanny Świetlik |